Bieszczady to góry inne niż wszystkie inne w Polsce.
Nie zapomnę pierwszego wrażenia. Przyjechaliśmy do Wetliny i na rozgrzewkę zrobiliśmy krótką trasę do Chatki Puchatka czy jak to tam się nazywa najbliższe schronisko Wetliny. Wejście pod górę niezbyt ciekawe. Ponieważ czasu nie było za dużo - trasa na "szczyt" robiliśmy w zwiększonym tempie. Wyszliśmy ponad granice lasów i ukazała nam się połonina - pierwsza myśli - kurde - no widzę dużo trawy - ot po prostu łąka tyle że na wysokości 1000m w sumie nic specjalnego sobie pomyślałem.
Doszliśmy do schroniska - bez szału - ciemno i głucho (po prostu nie mają tam prądu :)
Trochę tu dziwnie - ale stwierdziliśmy, że mamy jeszcze trochę czasu do wieczora więc postanowiliśmy przejść się ścieżką wzdłuż połoniny - i wtedy to poczuliśmy :) chodzenie po połoninach jest inne - inaczej przyjemne niż chodzenie po innych górach - aż chce się zapalić ... :)
Na następny dzień wstaliśmy niezbyt wyspani - niestety trafiliśmy na pokój z wiatrakiem za ścianą który tak hałasował że spać się nie dało...
Mimo tego wybraliśmy się już na całodzienny "spacerek" po połoninach ... pojechaliśmy do miejscowości Wołosate gdzie startuje i kończy się bardzo fajna trasa na Tarnicę i Halicz.
Powiem krótko - to jest na prawdziwy odmóżdżacz dla kapitalistycznego pracoholika - polecam...