Roques Del Garcia. Można sobie trochę po nich połazić. Krótki spacerek.
Jestem już prawie pod Wulkanem. Zatrzymuję się jednak by zobaczyć tego spotego buta.
Jadę coraz wyżej. W uszach strzela. Na moim koreańskim maluchu wzniesienia nie robią żadnego wrażenia i to robi wrażenie na mnie.
Krótka wizyta w Aronie (skąd zrobiłem tę fotkę) i ruszam dalej, w kierunku Teide.
Nieco senne podwórko uchwycone przez uchyloną bramę. Tuż obok gwarna restauracja. (Garachico)
Tu kiedyś było portowe miasteczko. Zalała je lawa. Został tylko jeden kawałek drewna. Miasto powstało od nowa.(Garachico)
Boisko z widokiem :) (Buenavista Del Norte)
W Buenavista Del Norte mają akurat festyn. Nie zostanę jednak do wieczora.
Proszę o rachunek za menu del dia w zatłoczonej przez turystów knajpce nad zejściem do wąwozu i ruszam dalej.
Buty niezbyt odpowiednie ale schodzę w dół wąwozu. Duszno i gorąco.
Eee... Trochę jakby wysoko... (Wąwóz Masca)
Ruszam w kierunku Wąwozu Masca. Czerwona (i maleńka) Kia Picanto dzielnie sobie radzi z każdym wzniesieniem.