W nawiązaniu do ostatniego wpisu, chciałabym napisać coś więcej o miejscu, w którym mieszkaliśmy jako dzieci. Lagos jest ogromnym pulsującym życiem miastem, które nigdy nie śpi. Oficjalnie żyje tam ok. 10 milionów mieszkańców, ale jak przychodziło do liczenia ludności, to wielu, niewiadomo z jakich powodów, uciekało do buszu i wcale nie zostali zarejestrowani. Więc tak się szacuje, że w Lagos mieszka około 15 milionów ludzi.
Lagos jest byłą stolicą Nigerii do 1991, później przeniesiono stolicę do Abudży-w centrum kraju. Mimo wszystko Lagos pozostało gospodarczym centrum kraju. Jest położone na wybrzeżach Zatoki Lagos oraz na kilku wyspach. Nazwa Lagos pochodzi od przybywających tu Portugalczyków, którzy wybudowali tutaj pierwszą stację handlową i nazwali ją Lagos (dosł. Jeziora). Handlowano przede wszystkim przyprawami, kością słoniową i niewolnikami. Od 1807 miasto przejęli Brytyjczycy w celu powstrzymania handlu niewolnikami. Tak więc historia jest ciekawa i w wielu muzeach można zobaczyć ślady przeszłości.
Jedną z wielu dzielnic jest Apapa, gdzie mieszkaliśmy. Na market było blisko, wszędzie pachniało świeżymi przyprawami, gwar głosów nawołujących do kupienia czegoś był imponujący. Jako małe dzieci chętnie chodziliśmy tam z rodzicami i negocjowalismy ceny za warzywa i owoce. Szczególnie na Apapie mieszka bardzo dużo tak zwanych ekspatriotów, czyli białych, którzy przyjechali do Nigerii za chlebem i teraz tam zarabiają pieniądze. NA akurat na Apapie, bo i port blisko i wszędzie łatwo dojechać. Kluby na Apapie zawsze były zapełnione spragionymi wrażeń "białasów". Na nich do tej pory mówi się oibo, czyli w jęzuku yoruba bez skóry. A małe dzieci na markecie aż piszczały z uciechy na widok białych.
Niedaleko od naszego domu była szkoła, do której uczęszczali dzieci tych właśnie ekspatriotów.