Nie podróżowałem po Kenii z plecakiem i nie spałem w hotelach za 5 USD ale jedno wiem na pewno. Jeśli jeszcze kiedyś pojadę w tamte okolice to będzie to wyłącznie wyprawa typu objazdowe safari po parkach narodowych. Obcowanie z dzikimi zwierzętami, które są na wolności jest jak udział w czymś wyjątkowym. Można się poczuć jak w filmie "Indiana Jones" czy choćby "W pustyni i w puszczy".
O hotelu niedaleko Mombasy można powiedzieć jedynie tyle, że jest bardzo mocno strzeżony przez ochronę i nawet taksówka hotelowa jest każdorazowo kontrolowana na bramce wjazdowej. Oczywiście było znakomite jedzenie i nie narzucająca się obsługa. Ale to już standard na pewnym poziomie więc nie ma czym się zachwycać. Natomiast po wyjściu z hotelu można liczyć na zainteresowanie miejscowej ludności i niedługo powinien się znaleźć jakiś pomocnik, który za opłatą pokaże co nas interesuje i chętnie oprowadzi po Mombasie.
Samo miasto nie jest specjalnie interesujące. Inna sprawa, że czuliśmy się trochę niepewnie widząc dookoła tylko samych czarnych ludzi. Zwłaszcza po wcześniejszych obserwacjach jak wygląda ochrona co bogatszych domów rozglądaliśmy się dookoła czy ktoś nas nie chce napaść. Ale jeśli coś takiego miałoby nas spotkać to do kogo zwrócić się o pomoc ? Dlatego Niemcy chyba wolą podróżować w grupie. Przyzwoicie wygląda Fort Jesus oraz stary port i oczywiście kły na Moi Avenue. Polecam też wizytę w warsztatach rzeźbiarzy Akamba. Na północ od Mombasy jest za to fantastyczny Park Hallera i równie ciekawa farma krokodyli.
Istotę wyjazdu stanowiło jednak safari i w pełni zaspokoiło nasze oczekiwania. Z wielkiej piątki (słoń, bawół, lew, lampart i nosorożec) nie widzieliśmy tylko tych ostatnich pomimo jazdy kilkoma busami przez godzinę po ich ogrodzonym terenie. Rewelacyjnym przeżyciem jest nocleg na terenie parku. Po raz pierwszy w życiu obudziliśmy się cali zlani potem a nie było to z powodu gorąca. Po prostu słychać jak hipopotam przechodzi obok namiotu i jak wyją hieny. Oczywiście przed zameldowaniem w obozie trzeba podpisać cyrograf, że obsługa nie bierze odpowiedzialności za nasze bezpieczeństwo poza terenem obozu a wychodzenie z chat po zmierzchu może odbywać się tylko w towarzystwie masaja.
Zwierzęta na safari nie znają zagrożenia ze strony ludzi od kiedy zakazano polowań. Czują się więc swobodnie i chowają się tylko przed słońcem. Dlatego najlepszym miejscem na ich zobaczenie jest rzeka lub wodopój o świcie bądź przed zmierzchem. Jeżdżąc po czerwonych drogach parku Tsavo mieliśmy wrażenie, że największą populację stanowią zebry i żyrafy. Niestety nie zajechaliśmy do parku Masai Mara ani nawet do Amboseli, że już nie wspomnę o kraterze Ngorongoro. I właśnie te miejsca chcielibyśmy zobaczyć następnym razem.