Z Lizbony do Porto autobusy odjeżdżają z dworca położonego tuż przy stacji metra- Jardim Zoológico (niebieska linia). Po 3,5 godzinach jazdy zatrzymują się na dworcu autobusowym w Porto - Estación de Autobuses Garagem Atlântico (Rua Alexandre Herculano 366). Trasę obsługuje m.in firma przewozowa Rede Expressos, a koszt biletu w jedną stronę wynosi 20 E. Można zakupić bilet przez internet (jest kilka euro tańszy), ale przy połączeniu ze swoim bankiem należy podać numer klienta, którego ja nie znałam. Budynek dworca jest nietypowy, stąd można go łatwo przegapić lub pomylić
z parkingiem podziemnym. Jedynie nazwa widniejąca na budynku „Garagem Atlântico” i widok stacjonujących autokarów informuje, że tu znajduje się dworzec. Droga do pensjonatu „França“, ktorą pokazał mi dr.Google w rzeczywistosci jest dużo prostsza i gdyby nie strome podejście Rua Clérigos a dalej Rua Carmelitas, dotarłabym tam dużo szybciej. Gdy po ok. 25 minutach znalazłam się w Pensão França poczułam się nieswojo. Tak się zdarza, gdy wyobrażenia o danym miejscu miną się z rzeczywistością. Poczułam jakbym przeniosła się kilkadziesiąt lat wstecz. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że wystrój pensjonatu tchnął kiczem i totalnym brakiem gustu. Kontuar recepcji obity bordowym skajem, ściany do połowy wysokości pokryte materiałowym obiciem tego samego koloru. W rogach holu umieszczono ołtarzyki z Marią Boską Fatimską i murzynką nawróconą na chrześcijaństwo składającą ręce do modlitwy. W gablotach można było „podziwiać” kolekcję butelek po alkoholach i puszek po zimnych napojach. „Magię” miejsca uzupełniał mdląco-słodki zapach unoszący się z niby-odświeżacza schowanego za sztucznymi kwiatkami. Mój pokój okazał się klitką wielkości kajuty umieszczoną na poddaszu. Jednak z upływem dni mój osąd o pensjonacie całkowicie się zmienił ale o tym później. Poznawanie Porto rozpoczęłam od orientacji w terenie celem znalezienia odpowiedzi na następujące pytania: gdzie dobrze zjeść i niedrogo? jak się poruszać po mieście szybko i sprawnie? gdzie jest najbliższy dyskont spożywczy? Na pierwsze pytanie dalej nie znam odpowiedzi. W Porto stołowałam się dwa razy: pierwszy raz po przyjeździe w pizzerii koło pensjonatu na ulicy R. José Falcão, drugi raz w restauracji naprzeciwko Palácio de Bolsa. Zarówno pierwszy jak i drugi posiłek do dobrych i tanich nie należał. Co się tyczy poruszania po mieście to wygrały nogi jako może nie najszybszy, ale najtańszy środek lokomocji. Niemal wszystkie atrakcje są położone blisko siebie i wszędzie można dojść piechotą lub ewentualnie podjechać tramwajem. Jedynie rejony nad oceanem są nieco oddalone od centrum i w tym przypadku warto skorzystać z autobusu (np. dzielnica Matosinhos). Co do pytania nr 3: powtórzyła się sytuacja z Lizbony. Nieliczne okoliczne sklepiki oferują ubogi asortyment produktów spożywczych składający się głównie z: owoców, warzyw, nabiału i napojów. Najbliższy market spożywczy w okolicy pensjonatu to położony prawie przy końcu Rua de Cedofeita market Pingo Doce, do którego nigdy nie trafiłam. W jednej z bocznych uliczek odchodzących od Praça de Batalha (okolice dworca autobusowego) można się natknąć nawet na dwa dyskonty spożywcze położone blisko siebie. Przechodząc do samego Porto. Miasto pomimo strasznych zaniedbań, wynikających z braku funduszy na renowację zaskakuje swoim klimatem ale także mnogością kontrastów. Idąc w kierunku katedry Sé, mijamy ruiny kamienicy a przy samej katedrze napotykamy metalowe budki o nieznanym przeznaczeniu. Szczególnie rejony nadrzeczne obfitują w opuszczone budynki, w różnych stadiach popadania w ruinę.
W niektórych można się jeszcze dopatrzeć cech dawnej świetności. Co poniektórzy starają się ocalić je od zapomnienia organizując w ich ruinach różne eventy, z których dochód przeznaczony jest na ich odbudowę. Przewiduje się, że za kilkanaście lat kamieniczki, które zdobią nabrzeża rzeki i tworzą z nią charakterystyczną panoramę Porto przestaną istnieć. Mijając katedrę z lewej jej strony po przejściu jeszcze kilkudziesięciu metrów wchodzimy na most Ponte de D. Luís I, z którego rozciąga się wspomniana wyżej panorama. Projektantem tego stalowej wizytówki miasta był uczeń Gustava Eiffela. Górą porusza się pociąg metra i piesi, dół przeznaczony jest dla tych ostatnich i dla ruchu samochodowego. Ponieważ metro przejeżdża tuż obok ścieżki wyznaczonej dla pieszych trzeba bardzo uważać. Jest to bardzo ważne w przypadku robienia zdjęć drugiej osobie kiedy chcąc nie chcąc wchodzimy na tory. Na dołączonych zdjęciach widać, że chłodny front atmosferyczny nie ominął też Porto. Miasto zasnute szarymi chmurami nie przypomina Porto skąpanego blaskiem słońca. A rzeka Douro niby kamaleon przybiera szary kolor nieba. W taką pogodę dla wybierających się na most niezbędnikiem jest ciepły sweter i/lub kurtka. Jeżeli komuś nie w smak wracać przez „wietrzny“ most może wybrać opcję przejazdu kolejką linową, a stąd rzut beretem do dzielnicy Ribeira. Możemy wybrać także inną opcję, zdecydowanie ciekawszą. Wychodząc z katedry kierujemy się w lewo i wąskimi uliczkami pomiędzy kamieniczkami schodzimy w dół. Zwiedzamy dzielnicę Ribeira a następnie kolejką dostajemy się na drugą stronę mostu do Vila Nova de Gaia. Istnieje jeszcze trzecia opcja, ale o tym potem. Ponieważ poprzedniego dnia nie udało mi się zejść do dzielnicy Ribeira następnego dnia postanowiłam udać się tam okrężną drogą. Zobaczywszy szare niebo przez okienko mojej „kajuty“ załamałam się. O ile pogoda w dniu poprzednim nie rozpieszczała to ta, która nastąpiła następnego dnia była istnym nieporozumieniem. Jako jedyna z nielicznych o tej porze turystów skierowałam się w przeciwnym do centrum kierunku tj. do Palácio Cristal. Schodząc w kierunku rzeki musiałam przechodzić przez uliczki nie przeznaczone dla turystów, a już napewno nie dla samotnej turystki. Z okien stojących tam samochodów czułam na sobie spojrzenia młodych ludzi, będących w trakcie szprycowania się narkotykami. Zwiewalam stamtąd w podskokach. Rua de Monchique a dalej Rua Nova de Alfândega dotarłam do Praça de Ribeira mijając rzędy malutkich kamieniczek z wszechobecnie wywieszonym praniem.O ile Ribeira i rejony położone po lewej stronie mostu (mając most za sobą) są tłumnie uczęszczana przez turystów, to jego prawa strona cieszy się popularnością tylko wśród mieszkańców, którzy uprawiają tam aktywnie jogging. Z dzielnicy Ribeira aby dostać sie na górę wspomnianego wyżej mostu można wjechać windą lub wejść schodami. Schody prowadzą pomiędzy kamieniczkami, z których większość jest w kiepskiej kondycji. Tak jak u nas w wieżowcach, tak i tutaj funkcjonują zsypy.Jednak o ile u nas pokrywy zsypów zlokalizowane są wewnątrz budynku to tutaj znajdują się one na zewnątrz wmontowane w mur. Moim następnym celem było znalezienie kawiarenki internetowej. Dostęp do internetu znalazłam naprzeciwko dworca kolejowego São Bento. Inna kawiarenka przy Praça da Batalha była nieczynna z powodu święta narodowego. Idąc z Praça da Batalha do pensjonatu trochę pobłądzilam. Dzięki chwili nieuwagi poznałam zgoła inne Porto niż te, do którego się do tej pory przyzwyczaiłam. Jest to dzielnica znajdująca sie na północ od Ribeira a na wschód od Avenida dos Aliados. Wysokie, odrestaurowane secesyjne kamenice, w których wnętrzu mieszczą się butiki i kawiarnie m.in. słynna kawiarnia Majestic.Jest to również dzielnica teatrów. Objuczona zakupami z Pingo Doce dotarłam w końcu do pensjonatu. Na prośbę o kubek wrzątku na herbatę usłyszałam od właściciela, że mam sobie nalać z kranu. Mam nadzieję, że to było tylko nieporozumienie językowe….