Jestem na drugim roku studiów, a mój chłopak na trzecim. Pierwszy raz udało się nam ekspresowo zdać wszystkie egzaminy w sesji. Praktycznie już w połowie czerwca mieliśmy wszystko z głowy. Nie ma, co ukrywać, że mieliśmy ku temu powód.
A mianowicie wakacyjna praca za granicą.
Ojciec mojego chłopaka, mieszka od kilku lat w Liverpool i pomógł nam znaleźć tam pracę, która miała polegać na pielęgnacji ogrodu.
Oboje mieliśmy do tego smykałkę, zatem wiedzieliśmy, że damy radę. Tym bardziej, że kwota wynagrodzenia była obiecująca.
Spakowaliśmy walizki i w drogę. A była to długa droga. Najpierw jechaliśmy autokarem, a w połowie drogi wsiedliśmy na prom do Liverpool.
W autokarze bolały nas tyłki od siedzenia, a na promie nogi od chodzenia.
Nie wiedziałam, że prom może być tak bogaty w atrakcje. Na pokładzie znajdował się także sklep z perfumami, alkoholem i różnymi gadżetami. Dla ojca mojego chłopaka kupiliśmy butelkę dobrego alkoholu, w ramach podziękowań za przechowanie, bowiem przez ten czas mieszkaliśmy właśnie u niego. Miał spory dom, więc mogliśmy swobodnie skorzystać z jego gościnności.
Pracowaliśmy pięć dni w tygodniu od 7 do 15. Godziny pracy były świetne, gdyż mieliśmy jeszcze dużo czasu na zwiedzanie i odpoczynek. Do miejsca pracy nie było daleko, zaledwie 20 min piechotą, zatem nie traciliśmy czasu na dojazdy – po prostu idealnie.
Te dwa miesiące bardzo szybko minęły. Pobyt w Liverpool i naszą pracę miło wspominamy i za rok też tam się wybieramy.