Wydawało mi się że Praga to taki większy Kraków. Wydawało mi się ze w Krakowie jest zawsze dużo turystów... jak bardzo mi sie zmienił ten pogląd po odwiedzeniu Pragi w sierpniu.
Po 3 dniach spacerowania po przepięknych trasach w Górach Stołowych postanowiliśmy z żonką zaszaleć w Pradze. Wsiedliśmy w autobus i po paru godzinach wysiadamy na dworcu w Pradze, po czym metro i wychodzimy w samym centrum... i tutaj pierwszy szok to wyglądało jak potop, tyle że zamiast wody płynęło tysiące ludzi. Coś niesamowitego. Krótko mówiąc wskakiwałeś do wody i dalej już płynąłeś z nurtem.
Drugie zdziwienie - to chyba przez doświadczenia ze Słowacji - nie za bardzo da sie z Czechami dogadać mówiąc po prostu po polsku, lepiej od razu przejść na angielski.
Najbardziej mi się podobało jak się zapytałem:
- Czy mogę kupić gdzieś film do aparatu w pobliżu
- A no - usłyszałem, więc się pytam - Ale gdzie - na co Czeszka z wielkim uśmiechem na twarzy odpowiada - A gdie (jakoś tak to brzmiał :)
No ale wróćmy do głównego wątku. W sumie nazwałem ten blog Praga o 6 nad ranem. Po wylądowaniu w centrum szybko udaliśmy sie poszukać gdzieś w miarę niedrogiego noclegu, czyli udaliśmy się do akademików. Ogólnie nigdzie nie było miejsca wiec wylądowaliśmy ostatecznie w jakimś dziwnym miejscu - no ale nie było źle - tak się w każdym razie wydało. Po zrzuceniu plecaków ruszyliśmy na nocny podbój miasta. Oczywiście wszędzie nadal wielki tłum ale było całkiem ciekawie. Porządnie pojedliśmy i popili - po prostu tak jak trzeba porządzić wieczorem w super miejscu.
Wróciliśmy dosyć późno. Niestety w nocy, przez pół nocy jakaś laska zaczęła koncert - musiała nieźle sie najarać albo po prostu była stuknięta - nie ważne - w każdym razie dzięki niej wstaliśmy o 6 rano i poszliśmy zwiedzać architekturę Pragi. I to był strzał w 10. Zero ludzi, cisza, spokój po prostu przepięknie. No ale już może nie będę więcej zanudzał, sami zobaczcie :)