... Uczucia przepływają przez moją duszę i serce. Jak rwąca rzeka miotają myślami, przynosząc wiele obaw. Wyobrażam sobie, że jestem statkiem z rozwiniętymi, białymi żaglami i muszę uważać na niebezpieczne, zdradzieckie skały - obawy. Moja wyobraźnia to morze. Morze barwne, ciekawe, pociągające. Póki pamiętam o skarbach jakie ukrywa, nigdy nie rozbiję się o skały...
Dzień 1. Przylot
Warszawa pożegnała nas plejadą nocnych świateł, a do Hurghady wystartowaliśmy przed 7 rano. Lot trwał wyjątkowo długo, może właśnie dlatego, że z taką niecierpliwością czekaliśmy na nasze zagraniczne wakacje. Pilot wylądował wyjątkowo łagodnie. Tuż po opuszczeniu pokładu uderzył mnie podmuch gorącego powietrza, powietrza, które oszałamia i sprawia, że tracimy głowę.
Dzień 2. Luksor
Pobudka o 4.30. Szybka toaleta i ruszyliśmy z walizkami do recepcji. Nie wyjechaliśmy z hotelu bez przygód. Nieporozumienie, nerwy - tak w skrócie można opisać początek naszej wyprawy. A wszystko za sprawą obsługi hotelu, która była wyjątkowo niewyspana (co przy tutejszym systemie pracy jest zrozumiałe) lub po prostu chciała nas nieźle naciągnąć. Nie warto jednak o tym dłużej pisać, gdyż nieprzyjemna przygoda zakończyła się pomyślnie, pomyślnie dla nas.
Do Luksoru dojechaliśmy około 9 rano. Po drodze mijaliśmy zielone uprawy, gaiki palmowe, osiołki ciągnące wozy pełne bananów, wozy nazywane przez nas żartobliwie oślowozami. "Jednak jest takie życie w Egipcie, zielone życie!" - pomyślałam. Okazało się, że nasza wycieczka liczy aż;-) 5 osób + przewodnik. Z początku uważaliśmy, że to niezbyt wygodna sytuacja, jednak bardzo szybko doceniliśmy zalety małej wycieczki. Zaczęliśmy od Świątyni w Karnaku - Świątyni Amona-Re. Szczególnie zachwyciła mnie sala kolumnowa licząca 134 kolumny. Doskonale się ją fotografuje. Półgodzinki czasu wolnego to stanowczo zbyt mało, choć pewnie i cały dzień nie wystarczyłby, aby dokładnie przyjrzeć się urokom tej pięknej świątyni. Mam na myśli przeciętnego turystę, nie wspominając już o dobrze zapoznanych z tematem specjalistach historii czy architektury. Następnie fabryka papirusów, gdzie poczęstowali nas chłodną herbatką z hibiskusa, odegrali znany nam z wcześniejszych podróży pokaz i zaprezentowali swoje wyroby. Zjadłszy smaczny obiadek, przepłynęliśmy motorówką na zachodni brzeg Nilu. Tutaj ujrzeliśmy długo wyczekiwaną Dolinę Królów i zwiedziliśmy grobowce Ramzesa I, III i IX. Wewnętrznie czułam, że właśnie dzieje się "coś" bardzo ważnego. Spełniają się moje marzenia... Przejechaliśmy do Świątyni Hatszepsut. To dziwne, wspaniałe uczucie, gdy obrazek z przeglądanej wcześniej książki pojawia się przed twoimi oczami i okazuje się żywy. Zresztą podczas całego zwiedzania byłam jak w transie, innym wymiarze, w innym czasie, we śnie. Jadąc sfotografować kolosy Memnona, zahaczyliśmy o fabrykę alabastru. Podobało nam się kilka rzeczy, lecz jak zawsze mamy problemy z zakupami w pośpiechu. Alabastrowe obrazki, czy podstawki pod książki dalej czekają na nabywcę.
Dochodzi 16, a tu już trzeba się zakwaterować na statek. Ja chcę jeszcze zwiedzać! Chyba pierwszy raz tak mocno poczułam chęć poznawania. Teraz mam zwiedzić statek? Statek Mrs Beau Soleil był i jest naprawdę dopieszczony pod każdym względem. Zachwyca efektownym wejściem, witrażami przy recepcji i zadbanym górnym pokładem. A i tak największe wrażenie wywiera miasto i zielone brzegi Nilu.
Późnym wieczorem wybraliśmy się całą grupką na przejażdżkę dorożkami. Wycieczka dostarczyła nam mnóstwa wrażeń. Luksor, miasto kontrastów, to bogactwo i bieda, luksusowe sklepy i brudne ulice. Dzieci machały do nas, zaczepiały, wyciągały dłonie po cukierki i... pieniądze. W naszych oczach błyskały łzy, a mieszkańcy byli szczęśliwi. Kobiety zmierzały grupkami w stronę kolorowych klubów, mężczyźni głośno gawędzili, paląc sziszę. Dzieci błąkały się po ulicach, najczęściej bez opieki dorosłych. Tutaj maluchy żyją beztrosko, a potem wyrastają na wspaniałych ludzi. Dla nas ich świat jest zadziwiający, niemal przerażający. Chciałabym jednak choć na chwilkę stać się jego częścią, zapomnieć o tym co już poznałam i wtopić się w tłum...