Sintra 05.06.2013r.

Sintra | 0000-00-00 | Czytano 390 razy
0 głosów
Palacio Nacional da Pena (brama w stylu mauretańskim) - Moje zdjęcia i blogi z podróży i wypraw
Palacio Nacional da Pena (brama w stylu mauretańskim)

Hostele mają to do siebie, że choćbyś nie wiadomo jak unikała towarzystwa to towarzystwo i tak Cię znajdzie. Diptri – 30 lat, praca:rodzinna firma reklamowa z siedzibą w Bombaju i kilkoma filiami w Indiach, stan cywilny - w trakcie rozwodu, cel przyjazdu do Europy: 25 dniowe wakacje; przed Lizboną zwiedziła Irlandię, wcześniej Francję. Janet- moja współlokatorka, Tajwanka, od 7 lat mieszkająca w USA, dotychczasowe stanowisko pracy: sales manager w firmie produkującej meble. Obecnie bezrobotna z własnej nieprzymuszonej woli. Wolność wykorzystuje do podróżowania po Europie. Jako bazę wypadową do podróżowania po Iberii wybrała Barcelonę, do której wraca aby pobrać trochę „świeżych“ ciuchów. Z kolei dzisiaj rano przy śniadaniu poznalam dwie litwinki: jedna mieszka koło Porto i pracuje jako wolontariuszka, z kolei jej koleżanka w Genewie zajmuje się dziećmi. Z „reprezentantów“ naszych zachodnich sąsiadów poznałam grupkę Niemek zgoła bardzo ładnych, wbrew opiniom jakie krążą na temat ich wątpliwej urody. Wysłałam już kilkanaście requestów na stronie couchsurfing z prośbą o jeden nocleg przed powrotem do Polski. Statut każdego z nich- odrzucone- sprawia, że tracę nadzieję na choć jeden darmowy nocleg. W końcu rezerwuję pokój w hostelu, w którym jestem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dokonuję tej czynności przez stronę internetową, jakby ciężko było przejść kilka metrów do rejestracji. Nie wiem czy to chwilowe zaćmienie czy pamięć o tym, że będąc kilka lat temu w hostelu w Barcelonie rezerwacja możliwa była tylko przez stronę internetową. Obrałam dzisiaj kierunek Sintra. Miałam w planach wyjechać przed 09.00 i ambitnie „zaliczyć“ wszystkie rezydencje królewskie w liczbie 3, a do jednej z nich dotrzeć na piechotę. Gaduła- Janet pokrzyżowała mi nieco plany.To, że wyjechałam godzinę później nie robiło wielkiej różnicy ale to, że nie wzięłam nic ciepłego na grzbiet okazało się brzemienne w skutkach. Sintra położona jest 40 minut jazdy pociągiem od Lizbony. Pociągi kursują z Rossio co 20 minut, a koszt dojazdu tam i z powrotem to jakieś 4 E z groszami. Jednak już na miejscu trzeba wyciągnąć z portfela dużo więcej. Po przyjeździe warto się zaopatrzyć na dworcu w darmową mapkę. Mapka nie jest wykonana w skali i daje jedynie pojęcie o tym, co można zobaczyć w Sintrze i jak te miejsca są położone w stosunku do centrum miasta. Tuż obok dworca kolejowego ma swój przystanek autobus 434. Za 5 E dowiezie nas do centrum, oddalonego od dworca o 15 minut przyjemnego spacerku. Jednak następny przystanek –Palacio Nacional da Pena jest już poza możliwościami nóg zwykłego śmiertelnika. O tym jakie serpentyny prowadzą do wspomnianego pałacu, przypominają mi "wowy" pasażerów autobusu. "Wowy" są częstsze przy zjeżdzaniu niż przy wjeżdżaniu. Po osiągnięciu parkingu swoje jeszcze trzeba przejść na piechotę.Dla zmęczonych czeka autobus.Jednak nie warto. Końcowy odcinek jest rajem dla oczu wielbicicieli pałacowych parków. Sintra była letnią rezydencją królów, stąd nagromadzenie tylu pałaców na niewielkim terenie. Gdy monarcha uciekał od nieznośnych upałów stolicy ciągnął za sobą cały dwór. Co bogatsi arystokraci „pobudowali“ się. I właśnie ze względu na te piękne pałacyki, które otaczają pałac Pena warto poświęcić swoje nogi i wejść tam na piechotę. Jednak trzeba dysponować sporą nadwyżką czasu jeżeli chcemy zobaczyć pozostałe atrakcje, lub poświęcić jeden dzień na zwiedzanie tylko tego jednego pałacu. Z wszystkich 3 pałaców Sintry, to właśnie Pena najbardziej uderzy nas po kieszeni. Jednak o wydanych 13 E szybko zapomnicie po zobaczeniu wspaniałości jakie oferuje nam pałac i przylegający do niego baśniowy leśny park . Sam pałac to dzieło niemieckiego architekta, który miał wizję, żeby królewska rezydencja była zbiorowskiem różnych stylów architektonicznych, które jednak zebrane w całość dają piorunujący efekt. Mnogość różnokolorowych wież, wieżyczek, kopuł, płaskorzeźb i innych elementów zdobniczych sprawia, że nie wiemy na czym najpierw zatrzymać wzrok. Otaczający pałac park leśny byłby idealnym planem filmowym dla twórców ekranizacji baśni o elfach. Nie spotkałam się jeszcze z taką mieszaniną różnorodnych drzew.Od rosłych iglaków poprzez majestatyczne dęby a kończywszy na rozłożystych pióropuszach palm. Drzewa są oplecione ciasno przez bluszcze, a ściółka leśna jest tak gęsto zarośnięta kobiercem „bluszczowaych“ roślinek, że często nie widać spod niej skrawka ziemi. Wszechobecny mech pokrywa głazy, wyłaniające się nagle fontanny, altanki. Oprócz wrażeń wzrokowych doświadczymy napewno wrażeń słuchowych w postaci ciszy zakłócanej jedynie szumem wiatru i przepływającej wody, której źródło jest często trudne do ustalenia.Po parku można się szwędać godzinami -tyle jest tutaj wydeptanych ścieżek i ukrytych między drzewami przejść. Błąkając się po parkolesie nie można przegapić drogowskazu prowadzącego do dwóch uroczych jeziorek-Lagos.Można do nich również dojść wychodząc z pałacu i kierując się w kierunku ruin zamku Maurów.Bilet do Peny upoważnia do spaceru koło maleńkich jeziorek. Zamek Maurów stanowił kolejny punkt mojej wycieczki. Pokazane na mapce zejście ze wzgórza na którym stoją pozostałości zamku, w porównaniu z zakręconą drogą jaka prowadzi do palacu Pena wydawało się bardzo proste. Ponadto schodząc na piechotę do miasta chciałam zaoszczędzić 5E. Jakże się rozczarowałam gdy się okazało, że sam wstęp przewyższa o 2 E koszt biletu autobusowego. Samo wzgórze bez wątpienia ma walor widokowy i gdyby go wymazać, z Góry Księżycowej na której stoi bajkowy pałac rozpościerałby się widok na Sintrę. Ku mojej uciesze za autobus powrotny do centrum nie placilam nic. Nie dociekałam czy sprawił to uśmiech którym obdarzyłam sprawdzającego bilety, czy fakt, że na tym samym bilecie można jechać w obie strony. Skłaniam się jednak ku drugiej opcji;) Temperatura w Sintrze jest o kilka stopni niższa niż w oddalonej o 30 km. Lizbonie, gdzie pogoda od tego dnia zaczęła fiksować. Przypuszczam, że w Sintrze w tym dniu nie było więcej niż 20 stopni.Ponieważ już mialam dosyć chłodu i głodu, zabrałam się z powrotem do Lizbony. Wpawdzie zjadlam obiad w knajpce ale delikatesy to nie były. Restauracja przypominała bar szybkiej obsługi, a wszystkie posiłki były przygotowywane w wydzielonym miejscu za ladą baru, co napewno nie miało służyć podziwianiu kunsztu kulinarnego pani kucharki.Gdyby kiedyś dane mi było powrócić do Sintry to napewno nie ominęłabym Palacio Quinta da Regaleira.

Godne polecenia

Ciekawe miejsca pobliżu
Must in Sintra : Palacio Nacional da Pena i otaczający go park.Jeżeli ktoś się wybiera do tego magicznego miejsca to warto zapoznać się z tą stronką JA SIĘ NIE ZAPOZNAŁAM I TERAZ ŻAŁUJĘ. http://www.czary.pl/blog/?p=359 Nie widziałam a nie zdążyłam lub nie miałam już sił: - w parku Palacio da Pena : Chalet de condessa d Edla - Palacio e Quinta da Regaleira

W pobliżu Sintra na MyTravelBlog.pl

w lini prostej: 22.8km
Lizbona 04.06.2013r. ciąg dalszy
w lini prostej: 22.8km
W kraju fado i Vasco da Gama - Lizbona 06.06.2013r.
w lini prostej: 22.8km
W kraju fado i Vasco da Gama - Lizbona 14.06.2013r.
w lini prostej: 22.8km
W kraju fado i Vasco da Gama - Lizbona 04.06.2013r.
w lini prostej: 22.8km
W kraju fado i Vasco da Gama - Lizbona 08.06.2013r.
w lini prostej: 22.8km
W kraju fado i Vasco da Gama - Lizbona 03.06.2013r.
w lini prostej: 67.8km
Obidos pachnące kakao
w lini prostej: 222.5km
W kraju fado i Vasco da Gama - Aveiro i Porto 12.06.2013r.
w lini prostej: 280.8km
W kraju fado i Vasco da Gama - Porto 13.06.2013r.
w lini prostej: 280.8km
Porto 09.06.- 10.06.2013r.
w lini prostej: 328.7km
W kraju fado i Vasco da Gama-Braga 11.06.2013r.
w lini prostej: 302.6km
Mazagot