Pomysł
Na początku chciałem nazwać ten wyjazd "wyprawą". Teraz stwierdzam z lekkim żalem, że na to miano bynajmniej nie zasługuje (chyba, że naciągniemy kilka punktów za 2 doby w pociągu). Zostanę przy niechlubnym terminie "wycieczki". Zacznę od początku, czyli od genezy wyjazdu. Zaczęło się od pytania:
"...a czemu nie na Krym?"
Reszta już była prosta i oczywista. Może z wyjątkiem czytania ichniego pisma. Będąc osobą z natury mało bystrą i rozgarniętą uczenie się cyrylicy zajęło mi mnóstwo czasu. Ale jednak udało się. Dziś z dumą mogę sie pochwalić, że wiem, iż H to tak naprawdę N natomiast P nie powinno się czytać P tylko R.
Przewodników w/w okolic wybór jest niewielki. Z Pascala od razu zrezygnowaliśmy ze względów ideologicznych. Cóż było robić, zaopatrzyliśmy się w Bezdroża. Przewodnik skądinąd całkiem fajny, nieźle napisany, treść czytelnie zorganizowana. A teraz kilka wad. Ceny lekko zaniżone oraz badzo niedokładne plany. Wady chyba wszystkie wymieniłem.
W przewodniku jest wymienione lwowskie biuro turystyczne za pomocą którego można zakupić bilety kolejowe. Biuro jest jak najbardziej uczciwe i godne polecenia chociaż cena biletu jest podwojona.
Kilka uwag na temat języka
Krym jest rosyjskojęzyczny. Ukraińców jest mało i chociaż z nimi można się porozumieć po Polsku, jak już pisałem, jest ich mało. Dlategoż osoba mówiąca w języku naszego wielkiego brata ze wschodu jest ze wszech miar pożądana. U nas nikogo takiego nie było. Założyliśmy sobie, że będziemy się porozumiewać mówiąc głośno i wyraźnie po Polsku. Niestety nikt z nas nie brał pod uwagę, że w dwa dni po wyjeździe na Kaukazie zacznie się wojna w wyniku której i tak niska sympatia okazywana nam przez Rosjan ulegnie jeszcze drastycznemu obniżeniu. W każdym razie jeśli komuś zależało na porozumieniu się (znaczy się dojrzał w naszych małych, zgrabnych rączkach międzynarodowy znak pokoju, czyli $) zbliżenie stanowisk udawało się osiągnąć każdorazowo.
Po angielsku zwykli nie mówić.
Co i tak nie miało dla nas żadnego znaczenia, bo my też nie.
Kolej i dworce
Dworce na Ukrainie są piękne. Gdy nasz skład powoli i z wyraźnym ociąganiem wtaczał się na peron Dworca Centralnego we Lwowie wystarczył jeden rzut oka, by wywołać w nas uczucie silnego dyzonansu . Kto to widział, żeby na peronie stał kiosk z rzeźbionego drewna?!!!
Dalej było juz tylko gorzej. Marmury i złocenia przytłaczały nas swym przepychem. Brak kloszardów, graffiti i wszechobecnego zapachu moczu sprawiał, że czuliśmy się zagubieni i nie na miejscu. A luksusowa, płatna poczekalnia (3 grywny za godzinę) zachwiała naszą wiarę w rzeczywistość. Całe szczęście wystarczyło wyjść kilka kroków za dworzec, by odnaleźć spokój ducha. Lub odwiedzić toaletę.
Taksówki
Taksówkarze to złodzieje. Nie ufaj im. Nie rozmawiaj z nimi. Jak dojrzysz takiego, uciekaj, uciekaj, uciekaj,...
Co było wspaniałe...
Przede wzystkim przyroda. Polecam Bakczysaraj i okolice. Skalne miasta są fantastyczne. Nie wolno ograniczyć się tylko do Czufut Kale, ale ruszyć gdzieś dalej. Na Tepe Kermen przeszukując dziury w ziemi, w jednej z jaskinek mozna znaleźć starożytną komnatę z ołtarzem z czasów pierwszych chrześcijanych.
Góry, góry i jeszcze raz góry. Sądząc po klimacie, czyli piekielnych upałach, można było się spodziewać, że wszystko będzie wysuszone i spalone na żwir. Nic bardziej mylnego. Jajły i stoki porośnięte krzakami i drzewami, których nie ośmielę się probować nazwać, robiły fantastyczne wrażenie.
... a co słabe
Przede wszystkim brak ciągłości kulturowej. Co z tego, że stoją zabytki z czasów Tatarów, skoro ich ducha już nie ma? Lud napływowy, czyli rosjanie, wyparli ich całkowicie i w sposób wyjatkowo agresywny zniszczyli tatarskie dziedzictwo kulturowe.